Dyskografia Queen: Queen II (1974)

One of the many rejected photos taken by Mick Rock in November 1973 at Great Newport Street Studios for the inside cover of Queen's second album 'Queen II'.

Wirtuozerskie kastaniety w wykonaniu Roya Thomasa Bakera… i nikt nie grał na syntezatorze… znowu.

RYS HISTORYCZNY

Wydano: 8. marca 1974 r. (UK), 9. kwietnia 1974 r. (USA); Zarejestrowano: sierpień 1973 w Trident Studios; Długość: 40:44; Wytwórnia: EMI Records
Wydano: 8. marca 1974 r. (UK), 9. kwietnia 1974 r. (USA); Zarejestrowano: sierpień 1973 w Trident Studios; Długość: 40:44; Wytwórnia: EMI Records

Rok 1974 r. był niezwykle trudny dla Trident Studios, które straciło właśnie kilku lukratywnych klientów – David Bowie, Elton John i Peter Hamill jedynie miksowali w studiu nagrany zagranicą materiał, Paul McCartney wyleciał do Nigerii, z kolei Genesis i T.Rex odeszli do konkurencji (odpowiednio do Island Studios i AIR). Z dawnych muzyków pozostali w zasadzie tylko Al Stewart (który w następnym roku przeniósł się do Abby Road) oraz Mick Ronson.

W związku z powyższym, zespół Queen stał się jednym z najbardziej wartościowych klientów Trident, dzięki czemu Freddie, Brian, Roger i John mieli wreszcie nieograniczony dostęp do wszystkich pomieszczeń oraz sprzętu. Nie musieli także nagrywać materiału w godzinach „przestojowych” (przeważnie miało to miejsce późną nocą/wczesnym rankiem). Nagrania zajęły muzykom około dwóch-trzech tygodni (co było standardowe w tamtych czasach).

W dodatku Queen miał także możliwość dobrać sobie ekipę produkcyjno-inżynieryjną, z czego skwapliwie skorzystał. Zrezygnowano z usług Johna Anthony’ego, który podobno pokłócił się z Freddiem (oczywiście żadna ze stron nie chciała ustąpić), pokład opuścili także Ted Sharpe i David Hentschel. Ze starych współpracowników pozostali wyłącznie Mike Stone, który był darzony przez członków Queen pełnym zaufaniem, oraz Roy Thomas Baker, pełniący raczej rolę „nadzorcy”. Do zespołu dołączył natomiast Robin Geoffrey Cable, który współpracował z Mercurym przy produkcji singla I Can Hear Music. Cable był szczególnie cennym nabytkiem, jako że sprawnie radził sobie z produkcją tzw. „ściany dźwięku”, której Queen aktualnie potrzebował. Ciekawostką jest to, że początkowo zespół poprosił o pomoc Davida Bowiego, lecz ten – zajęty swoimi projektami – był zmuszony odmówić.

To wszystko za sprawą Trident… We wczesnych dniach, w czasach pierwszego albumu. Przydzielili nam też Johna Anthony’ego, nieprawdaż? Z którym nie dogadywaliśmy się najlepiej, więc daliśmy mu kopa po pierwszym albumie. Drugi album nagraliśmy z Royem i Robinem Cablem.

– John Deacon, BBC Radio One, 24.12.1977

Lustrzane odbicie okładki Queen II, znajdujące się wewnątrz albumu; fot.: Mick Rock
Lustrzane odbicie okładki Queen II, znajdujące się wewnątrz albumu; fot.: Mick Rock

Oprócz utworów, które powstały mniej więcej w tym samym okresie co piosenki z Queen (Father to SonOgre BattleSeven Seas of Rhye) czy kompozycji wywodzących się jeszcze z czasów Smile (White Queen (As It Began)), Brian i zwłaszcza Freddie stworzyli także garść nowych utworów, dojrzalszych kompozycyjnie i o wiele bardziej odważnych. Po części wiązało się to na pewno z koniecznością odróżnienia się od innych artystów. Glam rock stawał się coraz bardziej popularny, Bowie i Roxy Music nagrywali albumy definiujące ten gatunek, zaś na czoło wybijali się Mott The Hoople, ustępując może jedynie T. Rex.

Równie popularne w tamtym okresie stały się albumy koncepcyjne (głównie za sprawą Dark Side of the Moon zespołu Pink Floyd, który ukazał się w marcu 1973 r.). Chociaż Queen II nie zawiera konceptu, jako takiego, to jednak przez utwory przewija się jakiś wspólny motyw, czego pośrednim dowodem może być podział na stronę Białą (kompozycje Maya i utwór Taylora) oraz Czarną (utwory Mercury’ego), w miejsce klasycznego podziału na stronę A i B.

Pierwsza strona jest bardzo introwertyczna, jak przystało na twórczość Briana. Żałobne Procession płynnie przechodzi w pierwsze dźwięki Father to Son, utworu wyraźnie inspirowanego The Who czy Led Zeppelin. Następnie pojawiają się dwie subtelne ballady – przepiękna White Queen (As It Began) oraz zaśpiewane przez gitarzystę Some Day, One Day (w którym zresztą wspomina się mgliste zamki i potencjalne królowe ;)). Białą stronę wieńczy chyba najsłabszy na całej płycie i zarazem najmniej „baśniowy” The Loser in the End Taylora.

Richard Dadd,
Richard Dadd, „Fairy Fellers’ Master-Stroke”, 1855–64; Olej na płotnie; 54 x 39.5 cm; Tate Gallery, Londyn

Utwory Freddiego tworzą swoisty „fantastyczny” medley, gdzie każda kompozycja przechodzi płynnie w kolejną, jeszcze bardziej złożoną, począwszy od szalonego Ogre Battle, przez lekkie i zakręcone The Fairy Feller’s Master-Stroke, rzewne Nevermore, aż po opus magnum i protoplastę Bohemian Rhapsody zarazem, czyli The March of the Black Queen. Całość wieńczy miniaturka w postaci Funny How Love Is oraz na dokładkę kompletna wersja Seven Seas of Rhye.

Również w zakresie instrumentarium Queen poszedł o krok dalej, wykorzystując obok standardowego zestawu perkusja-bas-gitara-fortepian także inne, mniej powszechne instrumenty, takie jak klawesynFather to SonThe Fairy Feller’s Master-Stroke, organy Hammonda i marimbęThe Loser in the End, czy wreszcie kastaniety i dzwony ruroweThe March of the Black Queen. Również gitary akustyczne (na których zadebiutował studyjnie John) są bardziej wyraziste, aniżeli na debiucie.

Jedynym singlem promującym album był, oczywiście, Seven Seas of Rhye. Być może nie był to najlepszy z możliwych wyborów, jednak muzycy najwyraźniej doszli do wniosku, że ludzie lubią bardziej to, co już kiedyś słyszeli. Możliwe, że to słuszna koncepcja, gdyż singiel poradził sobie nadzwyczajnie dobrze, być może za sprawą występu w Top of the Pops (pomimo zarzekań Freddiego, iż „nie wystąpi w tym szmirowatym programie”, zespół zagrał w nim z playbacku 22 lutego 1974 r.). Tak czy inaczej sukces singla przekuł się na sukces (choć nie komercyjny) całego albumu, który zawędrował aż do 5 miejsca brytyjskich list przebojów.

Przy Keep Yourself Alive ludzie z branży mówili nam, że wstęp był zbyt długi i potem też zbyt długo trzeba było czekać na refren. Przy Seven Seas of Rhye powiedzieliśmy sobie „OK, teraz wszystko zacznie się dziać już w ciągu pierwszych dziesięciu sekund.”.

– Brian May, P. Sutcliffe, „Ilustrowana Historia Królowej Rocka”, Kagra 2009, s. 36.

Jedno z wielu zdjęć, które wykonał Mick Rock z intencją wykorzystania do okładki Queen II
Jedno z wielu zdjęć, które wykonał Mick Rock z intencją wykorzystania do okładki Queen II

Pomimo mieszanych recenzji, od pozytywnych (Disc: „materiał, wykonanie, nagranie, a nawet okładka stoi na bardzo wysokim poziomie”), przez neutralne (Melody Maker: „Queen zdobył umiarkowane uznanie w Stanach, obecnie stoją na krawędzi przebicia się tutaj. Jeśli im się uda, to będę musiał zjeść kapelusz, czy coś w tym stylu. Być może Queen za bardzo się stara, nie ma tu głębi dźwięku i feelingu”), aż po druzgocące (Record Mirror: „To popłuczyny glam rocka. Słabe i przeprodukowane. Jeśli ten zespół jest naszą nadzieją na świetlaną przyszłość, to zmierzamy w stronę rock and rollowego samobójstwa”), zespół optymistycznie patrzył w przyszłość. Zebrawszy doświadczenie koncertowe, Queen miał wyruszyć w swoją pierwszą trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. Wszystko zapowiadało się wspaniale, jednak wiosną 1974 r. Królowa otarła się o zakończenie działalności…

OKŁADKA

Marlena Dietrich, Kadr z filmu Szanghaj Ekspress z 1932 r.
Marlena Dietrich, Kadr z filmu Szanghaj Ekspress z 1932 r.

Tym razem zespół postanowił zwrócić uwagę potencjalnych słuchaczy okładką, zwłaszcza, że poprzednia absolutnie nie spełniła tego zadania. W związku z tym Queen postanowili skorzystać z usług profesjonalnego fotografa – Micka Rocka.

Jak twierdzi sam Rock, zespół chciał „zaszczepić szczyptę dekadenckiej <<glamowej>> wrażliwości” jego prac, które wykonał z artystami pokroju Davida Bowiego Iggy Popa czy Lou Reeda. „Zorientowali się, że jeśli przykujesz wzrok ludzi, to masz szansę zainteresować ich muzyką.”.

W rezultacie fotograf otrzymał zlecenie, by do okładki Queen II wykorzystać motyw czerni i bieli. Inspiracją frontowego zdjęcia był dla Rocka kadr z filmu Szanghaj Ekspres (1932 r.), ukazujący Marlenę Dietrich.  Początkowo zespół chciał odrzucić projekt, jako zbyt pretensjonalny, jednak Mick przekonał muzyków, że taka okładka sprawi, iż „będą wyglądać na ważniejszych, niż w rzeczywistości byli, lecz jednocześnie będzie to odzwierciedlenie ich muzyki”. Ostatecznie pomysł tak bardzo spodobał się Queen, że zaledwie rok później wykorzystali go ponownie w teledysku do Bohemian Rhapsody, a także w 1985 r., w klipie do One Vision.

Wewnątrz znalazło się „łagodniejsze” zdjęcie, będące swego rodzaju lustrzanym odbiciem okładki. Roger i John zamienili się miejscami, zaś muzycy ubrani na biało pozowali na mocno naświetlonym tle o takim samym kolorze.

*Wszystkie cytaty zaczerpnięto z: S. Hamrogue, C. Bottomley, „Mick Rock: Shooting Up” (www.vh1.com)

Angolska okładka singla Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com
Angolska okładka singla Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com

TRACKLISTA

Strona Biała:

1. Procession (Brian May)
2. Father to Son (May)
3. White Queen (As It Began) (May)
4. Some Day, One Day (May)
5. The Loser in the End (Roger Taylor)

Strona Czarna:

6. Ogre Battle (Freddie Mercury)
7. The Fairy Feller’s Master-Stroke (Mercury)
8. Nevermore (Mercury)
9. The March of the Black Queen (Mercury)
10. Funny How Love Is (Mercury)
11. Seven Seas of Rhye (Mercury)

John ze swoją nagrodą za Queen II, Cafe Royal, Londyn, wrzesień 1974 r.; fot.: Mick Rock
John ze swoją nagrodą za Queen II, Cafe Royal, Londyn, wrzesień 1974 r.; fot.: Mick Rock

Bonus Hollywood Records (1991):

12. See What a Fool I’ve Been (May)
13. Ogre Battle (remix)
14. Seven Seas of Rhye (remix)

Bonus EP Universal Records (2011):

1. See What a Fool I’ve Been (sesja BBC, lipiec 1973)
2. White Queen (As It Began) [live at Hammersmith Odeon, grudzień 1975]
3. Seven Seas of Rhye (instrumental mix)
4. Nevermore (sesja BBC, kwiecień 1974)
5. See What a Fool I’ve Been (wersja B-side, luty 1974)

Bonus Video iTunes (2011):

1. White Queen (As It Began) [live at the Rainbow ’74]
2. Seven Seas of Rhye (live at Wembley Stadium ’86)
3. Ogre Battle (live at Hammersmith Odeon ’75)

INFORMACJE O UTWORACH

  • Procession – Utwór Briana, powstały jeszcze w czasach debiutu zespołu (prototyp Procession odtwarzano podczas pierwszej trasy koncertowej) stylizowany na marsz pogrzebowy oraz stanowiący popis kunsztownej orkiestracji, w której tak lubował się May. Inspiracji do tego kawałka upatruje się w XVII-wiecznej kompozycji Henry’ego Purcella Music for the Funeral of Queen Mary [POSŁUCHAJ], wskazując przy tym na marszowy rytm oraz progresję akordów (nie bez znaczenia jest fakt popularności tej kompozycji w tamtym okresie, stał się on m.in. częścią filmu Clockwork Orange, który w Wielkiej Brytanii ukazał się 13 stycznia 1972 r. [WIDEO]). Niektórzy wskazują również na wstęp innego dzieła, z którego mogło czerpać Procession, a mianowicie Speak to Me z albumu grupy Pink Floyd – The Dark Side of the Moon z 1973 r. [POSŁUCHAJInstrumenty: Na Procession składa się wyłącznie centrala Rogerowego zestawu Ludwig oraz wielowarstwowe brzmienie Red Special przepuszczonej przez Deakey Amp: przez pierwszą część utworu trzyczęściowy chór w lewym kanale oraz nastrojona na drop D gitara w prawym kanale, zaś przez resztę kawałka jest to duet dwóch czteroczęściowych harmonii.

To Deakey Amp. To mały, jednowatowy wzmacniacz zbudowany przez Johna Deacona, który pewnego dnia przyniósł do studia. Nagrałem Procession przy użyciu AC-30 i brzmiało to trochę zbyt gładko. Chciałem by brzmienie było bardziej skrzypcowe i orkiestrowe. Dlatego też zdublowałem niektóre warstwy przy użyciu tego małego wzmacniacza. Niesamowite. Używałem go od tamtej pory zawsze, gdy potrzebowałem dźwięku przypominającego prawdziwą orkiestrę. Poza tym, zależnie od tego, w którym miejscu przed wzmacniaczem ustawisz mikrofon, możesz regulować dźwięk. Jest bardzo kierunkowy. To wzmacniacz tranzystorowy z germanu, który jest połączony z transformatorem – w przeciwieństwie do nowoczesnych wzmacniaczy; z silikonowymi tranzystorami już się tego nie robi. Pracuję z Davem Petersem, jednym z projektantów AC-30 i prawdziwym ekspertem (…). Próbujemy stworzyć replikę Deakey Amp. Może uda nam się wprowadzić ją dosprzedaży. Muszę o tym porozmawiać z Johnem. To John go stworzył. I uprzejmie pozwolił mi z niego korzystać. [Deakey Amp] Ma w sobie sporo magii. [Deakey Amp ostatecznie trafił do sprzedaży za oficjalną zgodą Briana i Johna w 2010 r. Pierwszy nakład został wyprzedany w ciągu miesiąca od premiery – przyp. mike].

– Brian May, Guitar World, październik ’98

W Procession starałem się imitować za pomocą gitary brzmienie grupy instrumentów dętych.

– Brian May, brianmay.com, 15.08.2006

Procession to wielościeżkowy twór czerpiący linię melodyczną z Father to Son, którą następnie przearanżowano.

– John Deacon, 1974

  • Father to Son – utwór Maya, który w secie koncertowym zespołu był na długo przed wydaniem Queen II. Kompozycja porusza typowy dla Briana temat relacji rodzica z dzieckiem (Leaving Home Ain’t EasyLove Token), w tym wypadku ojca przekazującego potomkowi swoje królestwo oraz rodzinne dziedzictwo, zarówno dosłownie (umiejscowienie utworu), jak i w przenośni (odniesienie do honoru, tradycji), zapewne nawiązując do stosunków między Brianem a jego własnym ojcem – Haroldem. Wielowarstwowość oraz liczne zmiany tempa przywodzą na myśl Son and Daughter z pierwszej płyty Queen. Instrumenty: Backing track stanowi perkusja (Roger za zestawem Ludwig), bas (John na Fenderze Precision) oraz Brian (partie rytmiczne na Red Special), a prawdopodobnie także fortepian wygrywający arpeggia, by utrzymać zespół w rytmie (Freddie na Bechsteinie), gdyż arpeggia grane przez Red Special są późniejszymi nakładkami. Następnie na to wszystko nałożono wielowarstwowe Red Special – dwie podwójne harmonie w zwrotkach i refrenach, podczas bridge’a i solówki pojawiają się dwie poczwórne harmonie, z kolei w ostatniej zwrotce w lewym kanale pojawia się potrójny gitarowy chór, a w prawym sześcioczęściowy. Część gitary prowadzącej zawiera efekt delay (gitara w lewym kanale, opóźnienie w prawym). Jeśli zaś chodzi o gitary akustyczne (Martin), to najprawdopodobniej grą na nich dzielą się John (główna melodia) oraz Brian (drugi bridge, coda, arpeggio po solówce). May zagrał również na fortepianie, do czego sam się przyznał w jednym z wywiadów, poza tym styl zagrywek tego instrumentu są bardzo podobne do tych znanych z Save Me oraz Teo TorriatteWokal: Obowiązki wokalne zostały podzielone na Rogera (w codzie) oraz Freddiego (w reszcie utworu). Taylor śpiewa kontratenorem, z kolei Mercury barytonem. Jeśli chodzi o refren, do wokalisty dołączają dwa dodatkowe głosy – to May w tenorze oraz perkusista w męskim alcie. W bezsłownej „rodowej pieśni” mamy do czynienia z trzyosobowym chórem w lewym kanale (alt-tenor-baryton) oraz dwuosobowym w prawym (alt-tenor). Pierwszy z nich to najprawdopodobniej wspomniana wyżej trójka, zaś drugi to najpewniej sam Freddie. Wers sing if you will składa się z trzech głosów, górny to Roger, środkowy Brian, zaś najniższy brzmi trochę jak John, lecz może to być Freddie. father to, father to, father to son składa się z kaskady trzech Freddiech, z Rogerem dołączającym w trzech ostatnich słowach.

Na Queen II jest wiele rzeczy, które lubię, bo to były początki gitarowych orkiestracji, które zawsze chciałem robić. Father to Son – rozpoczyna się wstępem. Po tym jak przechodzi w piosenkę i wybrzmiewa kilka słów, natychmiast staje się to sześcioczęściową orkiestrą. To było naprawdę emocjonujące, móc to zrobić, ponieważ nigdy wcześniej nie pozwolono mi na spędzenie tyle czasu w studiu, bym mógł skonstruować takie rzeczy. To była realizacja ambicji, by zacząć używać gitary jako orkiestrowego instrumentu.

– Brian May, Guitar Player, styczeń ’83

To rodzaj improwizowanego grania.

– Brian May 1984

Jeśli wsłuchasz się w The Fairy Feller’s Master-Stroke albo Father to Son, to wszystkie elementy, które ludzie pokochali w Bohemian Rhapsody są tam obecne.

– Brian May, 2000

Jeśli chodzi o albumy, to – z tego co pamiętam – zagrałem na fortepianie w Doin’ All Right, Father to Son, Now I’m Here, Dear Friends, Teo Torriate i All Dead All Dead.

– Brian May, brianmay.com,  23.04.2003 r.

To utwór w stylu Freddiego, pomimo bycia kompozycją Maya. Mercury wprowadza do niej jakość, która zmusza cię do słuchania i spijania każdego słowa. W taśmowych archiwach tej piosenki, znajduje się pewnie sześć czy osiem ścieżek samej gitary, razem z niezliczonymi ścieżkami bębnów i instrumentów perkusyjnych, a także gitarowych harmonii i pracy perkusji, co uwidacznia zespół w drodze do mistrzowskiego opanowania swojego rzemiosła. Jest bardzo dużo prób i pracy na żywo, wiele sesji o trzeciej nad ranem, a także wiele spalonych mostów. Radosne brzmienie. I tak, z suchym lodem to prawda.

– Greg Brooks, archiwista Queen, 2003

  • White Queen (As It Began) – kompozycja Briana, którą napisał jeszcze w college’u, zainspirowany książką Roberta Gravesa The White Goddess (pl. Biała Bogini) oraz – oczywiście – własną sytuacją życiową. Brian podkochiwał się w jednej z dziewczyn, którą widywał na szkolnych korytarzach przez trzy lata, a do której nigdy nie odważył się zagadać. To niewątpliwie jeden z najpiękniejszych utworów w dyskografii Queen, z przepięknym, poetyckim tekstem. O dziwo całość brzmiała jeszcze wspanialej na żywo oraz w wersji BBC. Instrumenty: Bazą dla utworu były zapewne Fender Precision (John), perkusja Ludwiga (Roger) oraz gitara akustyczna Hairfred (Brian). Dopiero potem zaczęła się „prawdziwa” ciężka praca w postaci opracowania wszelkich nakładek Red Special (w tym część w pre-bendzie – technice gry na gitarze polegającej na podciągnięciu struny przed jej uderzeniem), a także sola na gitarze basowej i akustycznej. Nie wiadomo, czy w finalnej wersji na gitarze akustycznej zagrał Brian czy John, z kolei na pewno wszystkie gitary elektryczne są dziełem Briana. Wokal: Tym razem to tylko Freddie śpiewający potężnym barytonem, momentami przechodzącym w falset. Chórki to także Mercury, którego głos został powielony.

Mam bardzo starą, tanią gitarę Hairfred, która daje ten brzęczący dźwięk, który słychać na Jealousy i White Queen. Nigdy nie widziałem drugiego takiego egzemplarza. Nadałem jej brzmienie sitara, zdejmując oryginalny mostek i zastępując go twardym drewnem [z drzewa liściastego typu dąb czy mahoń – przyp. mike]. Rzeźbiłem w nim, dopóki nie stało się płaskie i pod spodem umieściłem trochę drutu progowego. Struny delikatnie na nim spoczywają i to daje ten sitarowy dźwięk.

Myślę, że chciałbym zostać zapamiętany z kilku piosenek, żadna z nich nie była hitem, ale kilka z nich niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny: White Queen i Let Us Cling Together oraz Long Away z A Day at the Races. I We Will Rock You.

– Brian May, Guitar Player, styczeń ’83

Napisałem ją w college’u, gdzie wiodłem raczej wyciszony żywot, choć Uniwersytet jako ogół preferował raczej szaleńcze tempo! Czytałem The White Goddess Roberta Gravesa, gdzie autor zgłębiał historyczną rolę wyidealizowanej Dziewicy/Matki/Królowej w sztuce, w dodatku w tamtym czasie zapadła decyzja odnośnie do nazwy naszego zespołu, co pasowało idealnie – to był jeden z powodów, dlaczego przekonałem się do tej nazwy. Osobista strona utworu oscyluje wokół dziewczyny (oczywiście!), którą widywałem w college’u każdego dnia, a która wydawała mi się boginią. To niesamowite w retrospekcji, ale dlatego, iż darzyłem ją taką czcią, przez trzy lata nie miałem odwagi jej o tym powiedzieć, ani nawet porozmawiać z nią. Utwór przedostał się na taśmę o wiele później, na naszym drugim albumie.

– Brian May, brianmay.com, 28.03.2004

Mój pre-bend sięga odległych czasów… jest ich trochę (wielowarstwowych!) na The Night Comes Down z pierwszego albumu Queen… i White Queen z Queen II… i są esencją solówki w Killer Queen. Jednak Last Horizon jest najtrudniejszy do odtworzenia na żywo!!

– Brian May, brianmay.com, 11.06.2008

  • Some Day, One Day – optymistyczny, akustyczny utwór Briana z gatunku „co by było, gdyby…”, do którego May powrócił chociażby w Another World. To także debiut gitarzysty w roli głównego wokalisty. Dobry wybór, mając na uwadze, iż akustyczna, senna ballada doskonale pasuje do jego niezbyt mocnego głosu. Instrumenty: backing track to najprawdopodobniej John (Fender Precision), Roger (perkusja Ludwig) i Brian (gitara akustyczna Martin), nagrany na żywo w studiu. Warto zauważyć, że choć autorem piosenki jest Brian, to pozostali raczej brali udział w jej aranżowaniu. Zwłaszcza ewidentne jest to w wypadku linii basu, jednej z pierwszych stworzonych przez Johna dla Queen, która jest zarazem jedną z najciekawszych. Resztę utworu stanowi wielowarstwowa gra Red Special – „czysta” w lewym kanale oraz przesterowana w prawym, grająca m.in. trzyczęściowe harmonie. Pierwsze solo złożone jest z jednej gitary, następnie dołącza do niej druga, grając inną melodię, obie usytuowano w lewym kanale. Z kolei solo wieńczące utwór w całości wygrywa w prawym kanale, podczas gdy dwie gitary w lewym kanale wyczyniają wiele różnych rzeczy na raz ;). Podczas refrenów można usłyszeć w pełnej krasie działanie Deakey Amp Wokal: Jak już wspomniano, główny wokal należy do Briana, który zaśpiewał w barytonie. Stworzył on również samodzielne harmonie w refrenie oraz we fragmentach drugiej zwrotki. Chórki są przeważnie trzyczęściowe, z wyjątkiem słowa day – tam mamy czterech Brianów. „Anielski chór” w tle jest trzyczęściowy i składa się albo w całości z Freddiego (który ubóstwiał samodzielnie nagrywać tego typu kaskadowe zaśpiewy), albo z tradycyjnego zestawu Brian-Roger-Freddie.

Some Day One Day zrodził się z mojego smutku, że związek na ziemi nie może być perfekcyjny, więc wizualizowałem sobie miejsce w wieczności, gdzie wszystko byłoby inne… akustyczne „łaskotanie” oraz nałożone gładkie, wydłużone gitary elektryczne miały namalować obraz tego świata. Byłem jeszcze na tym etapie, gdzie ludzie mówili mi, że nie można przykryć mojej w pełni przeciążonej gitary rytmicznym akustykiem. Oczywiście, że można.

– Brian May, brianmay.com, 28.03.2004

Lżejszy kawałek Briana.

– John Deacon, 1974

  • The Loser in the End – dość prosta kompozycja Rogera, nawiązująca do tematyki zmiany pokoleń, tym razem podmiotem lirycznym jest dojrzewający syn zwracający się do matek świata. Brzmienie utworu przepełnia inspiracja The Who czy Led Zeppelin (zwłaszcza bogato zaaranżowana perkusje we wstępie utworu). Fani Queen dzielą się przeważnie na nienawidzących tego dzieła Rogera lub ubóstwiających jego ciężkość i prostotę. Oparty na czterech akordach, utwór z jednym bridgem (jak większość Rogera), najprawdopodobniej został napisany na gitarze. Instrumenty: Bazę stanowiły zapewne perkusja Ludwig (Roger), bas Fender Precision (John) oraz Red Special (Brian). W finalnej wersji gitara elektryczna uzupełniana jest przez podwojoną gitarę akustyczną (Martin), prawdopodobnie zagrał na niej także Brian. W utworze pojawia się również marimba, na której mógł zagrać ktokolwiek z ekipy. Warto zwrócić uwagę na improwizację Rogera i Johna pod koniec piosenki, podczas gdy May gra akordy.  Wokal: Roger zarejestrował dwie ścieżki wokalne, które przez większość czasu pokrywają się, jedynie w drugim refrenie tworzą harmonię. Przy okazji tego utworu należy zauważyć, że w tamtym czasie Taylor osiągał rejestry, do których Freddie mógł dobić wyłącznie z wykorzystaniem falsetu.
  • Ogre Battle – prekursor heavy metalu, napisany przez Freddiego na gitarze akustycznej już w 1972 r. Początkowo miał ukazać się na debiucie zespołu, jednak muzycy doszli do wniosku, iż jest on zbyt ciężki, poza tym chcieli go dopracować wtedy, gdy będą mogli w pełni korzystać ze studia. Powstała również wersja BBC, zarejestrowana 3.12.1973 r. w studiu Langham I. Zawierała ona bardzo ciekawe i rozbudowane intro, jednak niestety ze względu na defekt oryginalnej taśmy wersja wydana w 1989 r. na albumie At the Beeb rozpoczyna się od głównego riffu.  Instrumenty: Bazą i w zasadzie jedynymi użytymi instrumentami były gitara (Red Special), bas (Fender Precision) i perkusja (Ludwig). Zarówno w wersji studyjnej i BBC Brian nagrał łącznie trzy ścieżki gitary – jedna jako backing track i dwie prowadzące. Jedyna różnica polega na tym, że w wersji BBC obie gitary prowadzące grają to samo, zaś w wersji studyjnej są to różne zagrywki. Pod koniec utworu pojawia się gong, który – odwrócony – wybrzmiewa także podczas intra piosenki. Wokal: Chórki składają się z trzech głosów – sopranu (Roger), męskiego altu (Freddie) i tenoru (Brian). Główny wokal w całości należy do Freddiego, którego głos gdzieniegdzie zdublowano. Wszystkie „ahy” należą do Rogera (górne rejestry) i Briana (dolne rejestry). Cała trójka wyśpiewuje can’t see in but they can see out can’t go east cause you’ve got to go south. Ostatni wers jest dość interesujący – główny wokal wchodzi na dolne rejestry, zaś harmonia pojawia się tylko w słowie battle.

Tak czy inaczej stałem się bardziej zorientowany na fortepian. Ogre Battle zostało napisane na gitarze, ale zarzuciłem to. Bardziej wczuwam się w rzeczy w stylu Love of My Life i Lily of the Valley. Zawsze słuchałem tego typu muzyki.

– Freddie Mercury, Sounds, styczeń ’76

Freddie napisał też Ogre Battle, który ma bardzo heavy metalowy riff gitarowy. To dziwne, że napisał coś takiego. Ale kiedy Freddie sięgał po gitarę dostawał świetnej szalonej energii. To wyglądało, jakby bardzo nerwowe zwierzę grało na gitarze. Był bardzo niecierpliwym człowiekiem i dotyczyło to też jego techniki. Nie miał szczególnych zdolności technicznych do grania na gitarze, ale wszystko było w jego głowie. I mogłeś poczuć, że te rzeczy chcą się z niej wyrwać. Jego prawa ręka poruszała się niewyobrażalnie szybko. Napisał wiele świetnych rzeczy na gitarę. Na wiele z nich bym nie wpadł, bo miałoby to dziwną tonację. Miał zamiłowanie do grania płaskiego E i płaskiego A oraz F. A to nie są miejsca, na które Twoja ręka natrafia w naturalny sposób, gdy grasz na gitarze. Zatem zmuszał mnie do grania w nietypowy sposób, co wywoływało nietypowe dźwięki. To było naprawdę dobre.

 Brian May, Guitar World, październik ’98

Warto zwrócić uwagę na gitarę akustyczną Freddiego, on… Freddie był naprawdę dobrym gitarzystą akustycznym. Był bardzo skromny pod tym względem, ale naprawdę dość dobrze grał na gitarze akustycznej, w niepodrabialnym, bardzo szalonym stylu. Pamiętam, że napisał Ogre Battle na gitarze akustycznej. Jego palce poruszały się dwa razy szybciej, niż u kogokolwiek grającego w tym samym tempie. Tak, wciąż [widzę] jego napalone palce uderzające w struny w tym kawałku.

– Brian May, komentarz audio do Absolute Greatest, 2009

Było w tym wszystkim trochę cudu. W studiu mieli ten masywny gong, który Roger uderzył. Kiedy odwróciliśmy taśmę, gong brzmiał fantastycznie od tyłu i dźwięk ten miał stać się początkiem utworu. To sprawiło, że zaczęliśmy się zastanawiać, jak reszta utworu brzmiałaby od tyłu. Cóż, brzmiała dość podobnie. Riff jest palindromiczny – brzmi tak samo od przodu i od tyłu. Postanowiliśmy więc, że całe intro będzie od tyłu, a następnie bezproblemowo nałożyliśmy normalną ścieżkę. Nawet nie wiem czy to była nakładka – wydaje mi się, że była to zwyczajna edycja, ale i tak nie można się na tym poznać. Użyłem pickupów podstrunnicy i mostka niepozostające w fazie dla tego brzmienia.

– Brian May, Guitar Player, styczeń ’08

Myślę, że wczesne piosenki, jak Liar czy Ogre Battle powstały na gitarze.

– Peter „Ratty” Hince, techniczny Freddiego i Johna, 2002 r.

Ogre Battle jest tak ciężki. I nie mam tu na myśli heavy-metalowo ciężki; po prostu bardzo ciężki.

– Nuno Bettencourt, Extreme, Guitar World, sierpień ’91

Jest ciężki w stylu wczesnego Deep Purple – co ma wiele wspólnego z gitarami Briana. Z kolei perkusja jest w stylu Metalliki, bez podwójnej stopy, ale z podobnymi ścieżkami.

– Taylor Hawkins, Foo Fighters, Rhythm, wrzesień ’02

  • The Fairy Feller’s Master-Stroke – fantazyjny utwór zainspirowany obrazem Richarda Dadda o tym samym tytule, wiszącym w londyńskiej Tate Gallery. To także pierwszy poważny eksperyment Queen z wykorzystaniem stereofonicznego dźwięku. Choć zdaniem muzyków Queen utwór mniej więcej odzwierciedla to, co Freddie ujrzał na obrazie Dadda, to w Internecie krąży mnóstwo interpretacji, o czym tak naprawdę jest ta piosenka. Instrumenty: Backing track został zarejestrowany na żywo i składa się z tradycyjnego zestawu perkusja-bas-fortepian. Na to nałożono cztery ścieżki Red Special – jedną w roli gitary rytmicznej (prawy kanał) i trzy do stworzenia chóru, solówki oraz wszelkich nakładek (lewy kanał). Hałas na początku utworu to wyciszona gitara, przepuszczona przez kanały od lewego do prawego. Bardzo dużo dzieje się w „departamencie basowym” – ciekawa linia melodyczna, trochę skali, olbrzymia rozpiętość brzmieniowa. Poza tym Freddie zagrał na klawesynie (który nawet ma swoją solówkę), który tuż przed wersem Oberon and Titania… został zdublowany przez ksylofon, na którym prawdopodobnie zagrał Roger. Wirtuozerskie kastaniety ( 😉 ) należą do Roya Thomasa Bakera, z kolei klaskanie, cóż… mógł wytworzyć każdy :P. Wokal: Większość z wokali należy do Freddiego, chociaż wkład Rogera i Briana jest również słyszalny. Na uwagę zasługuje zwłaszcza tonacja w jaką wchodzi Roger w krzyczanych fragmentach. Freddie zarejestrował aż trzy różne linie melodyczne, które niekiedy pojawiają się w tym samym czasie. Taylor jest słyszalny w następujących fragmentach: po he’s my hero pojawia się dwuczęściowa harmonia śpiewająca ah ah (dwóch Rogerów, z czego jeden w falsecie), can we see the master stroke to także dwugłosowy perkusista. Podczas solówki klawesynowo-gitarowej również pojawia się dwugłos, tym razem prawdopodobnie złożony z Briana i Rogera, pod koniec dochodzi trzeci wokal – Brian śpiewający falsetem. W linijce z „Oberonem” w lewym kanale pojawia się dwuczęściowa harmonia Taylor (góra)-Mercury (dół). Pozostałe, niewymienione harmonie wokalne to sam Freddie.

Całkowicie inspirowałem się obrazem Richarda Dadda, który znajduje się w Tate Gallery. Pomyślałem, że długą zgłębiałem ten obraz i zainspirowało mnie to do napisania o nim piosenki. Obrazującej to, co wydaje mi się, że w nim widziałem. To wszystko przez to, że skończyłem szkołę artystyczną i generalnie lubię artystę i lubię obraz, więc pomyślałem, że chciałbym napisać o tym piosenkę.

– Freddie Mercury, 1977

To jeden z naszych pierwszych poważnych eksperymentów ze stereo.

– Roger Taylor, 1977

Jeden z utworów napisanych przez Freddiego na ten album był inspirowany obrazem, który zobaczył w Tate Gallery, przedstawiającym grupę wróżek zgromadzonych razem w lesie.

– John Deacon, 1973

Mogę wam teraz zdradzić, że The Fairy Feller’s Master-Stroke nie jest o tym, co może sugerować tytuł! Naprawdę, nie! Jest o obrazie, który wisi w Tate Gallery.

– John Deacon, 1974

Jeśli wsłuchasz się w The Fairy Feller’s Master-Stroke albo Father to Son, to wszystkie elementy, które ludzie pokochali w Bohemian Rhapsody są tam obecne.

– Brian May, 2000

Freddie lubił wtrącać drobne cytaty… Fairy Feller’s Master-Stroke to kolejny przykład, tak samo jak wstęp do Hard Life.

– Brian May, 2003 r.

Klawesyn z Fairy Feller’s Master-Stroke, co już samo w sobie jest zadziwiające, walał się po prostu w studiu, a Freddie lubił na nim pobrzdąkiwać. Oczywiście droga od tego do spróbowania tego instrumentu w utworze była jeszcze daleka – pasował idealnie do kruchego, maniakalnego stylu utworu (a nawet do okresu, do którego utwór się odwoływał, zainspirowany obrazem Richarda Dadda o tym samym tytule, który do dziś wisi w Tate Gallery).

– Brian May, 2003

To był pomysł, który miałem na Keep Yourself Alive… stworzyć trochę dodatkowej natarczywości – choć może kompensowałem tym fakt, że często piszę niemożliwe do zaśpiewania piosenki!! Prawdę mówiąc, kiedy śpiewasz ten utwór, nie ma miejsca na wzięcie oddechu! Pamiętam, że miałem opory przed pomysłem (od kogoś bliskiego z naszego otoczenia), żeby następujące po sobie linijki „odbijały piłeczkę” poprzez stereo… Dla mnie zrujnowałoby to utwór… Wszystkie linijki musiały przechodzić środkiem, jak seria nabojów. Wszystko INNE było „odbijaniem piłeczki” wokół nich!!! Tego chciałem. Nie pamiętam dyskutowania tego przy The Fairy Feller’s Master-Stroke, ale myślę, że Freddie myślał o tym podobnie. Ten utwór, oparty o obraz Richarda Dadda, musiał mieć w sobie trochę szalonych elementów… Zawsze uwielbiałem ten utwór.

– Brian May, brianmay.com, 3.09.2004

  • Nevermore – pierwsza fortepianowa ballada Freddiego, dedykowana Mary Austin, prawdopodobnie zainspirowana poematem Edgara Alana Poe Kruk [CZYTAJ ORYGINAŁ] [CZYTAJ POLSKI PRZEKŁAD]. Niektórzy fani uważają Nevermore za protoplastę Love of My Life. Choć utwór nigdy nie został wykonany na żywo, to doczekał się swojej wersji BBC, zarejestrowanej 3.04.1974 r. w Langham I i w końcu wydanej w 2011 r. jako część bonus EP reedycji Queen IIInstrumenty: W wersji studyjnej jedynymi instrumentami są fortepian (Bechstein) i gitara basowa (Fender Precision). Ponadto pojawia się także nakładka klawiszowa, po pierwszej zwrotce oraz przy wersie warm and tender. Jest to tak zwany „efekt Spectora”, podsunięty Freddiemu zapewne przez zafascynowanego spectorowską ścianą dźwięku producenta Robina Cable’a. Efekt ten polega na uzyskaniu charakterystycznego dzwonienia w ten sposób, że jedna osoba szarpała struny fortepianu, podczas gdy druga grała na nim odpowiednie dźwięki. Przez tę metodę oskarżano Queen o użycie na Queen II syntezatora. W Wersji BBC do fortepianu Freddiego (tym razem Steinway) i basu Johna dołączyła perkusja Rogera (głównie talerze) oraz Red Special (w mocniejszym fragmencie utworu). Wokal: W wersji studyjnej główny wokal należy do Freddiego, zaś harmonie (przeważnie trzyczęściowe, czasami dwuczęściowe, a w jednym momencie czteroczęściowe) to Freddie-Roger-Brian. W wersji BBC Mercury nagrał dwie ścieżki wokalne, które na siebie nachodzą.

Spędziłem lata próbując przekonać Freddiego do wykonania Nevermore podczas koncertu, ale nigdy tego nie zrobił.

– Chris „Crystal” Taylor, techniczny Rogera

Nevermore to najprawdopodobniej najlepsza ballada Freddiego Mercury’ego. Dla mnie nie powstało już nic lepszego, niż Freddie i fortepian oraz jego bagatelizowane teksty.

– Greg Brooks, archiwista Queen, 2002

[o „dzwonieniu” fortepianu] By uzyskać unikalny dźwięk, jeden z nas musiał się dostać do środka fortepianu, by szarpać struny, podczas gdy drugi musiał grać odpowiednie dźwięki, tak, by dzwoniły.

– Brian Wilson

  • The March of the Black Queen – opus magnum zespołu i jeden z protoplastów Bohemian Rhapsody, pierwszy, ale od razu olbrzymi krok Freddiego w stronę rock-opery, a jednocześnie utwór, który niemal nie powstał, ze względu na zaledwie 16 ścieżek, którymi w tamtych czasach dysponowano. Na 90% Mercury napisał tę kompozycję na fortepianie, co zdają się potwierdzać linie basu, które przez większość czasu kopiują to, co gra lewa ręka na klawiszach. W czasie wydania Queen II utwór budził pewne kontrowersje, ze względu na użycie w tekście obraźliwego słowa nigger. Oczywiście Freddie ani przez moment nie pokwapił się o złożenie wyjaśnień ;). Instrumenty: Jak wykazał materiał zaprezentowany podczas jednego ze zlotów oficjalnego fanklubu, bazę dla tego utworu stanowiły perkusja (Roger za zestawem Ludwig), bas (John na Fenderze Precision) oraz fortepian (Freddie na Bechsteinie). Ponadto piosenki nie rejestrowano w całości, ale w przynajmniej trzech ratach. Nakładki zawierają kolejną partię fortepianu (nachodzącą na już zarejestrowaną we fragmentach water babies singing in the lily pool delight oraz tuż po he’ll bring a little love and joy), dwie partie Red Special (obie pełniące rolę zarówno gitary rytmicznej, jak i prowadzącej) oraz dzwony rurowe, na których zagrał Brian. Wokal: Utwór jest zdominowany przez Freddiego, zarówno w kwestii głównego wokalu, jak i harmonii. Roger również jest bardzo zaangażowany w śpiew, z kolei Brian przeważnie tworzy tło. Freddie zarejestrował trzy ścieżki głównego wokalu, z wyjątkiem my life is in your hands, I’ll foe and I’ll fie, który to wers śpiewa Roger. Pierwsza harmonia wokalna pojawia się ok. 20. sekundy i składa się z czterowokalnego ah – to Freddie i Roger. Następnie podczas …follow you… można usłyszeć wyłącznie Freddiego, w dwugłosie. Kolejny fragment to trzy linijki Freddiego, aczkolwiek w tle słychać również Rogera (wysokie dźwięki). W okolicach 54. sekundy pojawia się kolejna, pięciogłosowa harmonia, złożona z Briana (najniższe dźwięki, prawy kanał), cała reszta to Mercury. Następnie mamy trzyczęściowe ah ah ah ah w wykonaniu Taylora. Here comes the black queen… jest trzyczęściowe i składa się wyłącznie z Freda, podobnie Take this…, z kolei march to the black queen to dwugłos Rogera (wysoki dźwięk) z Brianem (niskie dźwięki).  Wers …baby oil… to Freddie w niższej oktawie, następnie trzyczęściowe ah składa się z dwóch Mercurych (dwa wyższe głosy w prawym kanale) oraz Briana (niższy głos w lewym kanale). Kolejne „ahy” to Roger-Freddie-Brian (w kolejności od najwyższych rejestrów). Reszta harmonii należy do Mercury’ego. Efekt kaskadowych harmonii, to dzieło Mike’a Stone, który włączał i wyłączał ścieżkę.

Album nie ma głębszego znaczenia czy konceptu. W czasie nagrywania, tworzyliśmy impulsywnie. Ja napisałem ten utwór, March of the Black Queen. Wtedy wpadliśmy na stworzenie białej i czarnej strony, odzwierciedlającej białe i czarne nastroje. Stało się to dobrym kontrastem.

– Freddie Mercury, 1974

To były czasy 16-ścieżkowych studiów, a teraz mamy 24 i 32 ścieżki. Wcześniej robiliśmy tak wiele nakładek na 16 ścieżkach. Wyglądało to tak, jakbyśmy wciąż i wciąż wszystko spiętrzali. Taśma robiła się przezroczysta, bo zwyczajnie nie mogła już więcej przyjąć. Myślę, że w dwóch miejscach się nawet przerwała.

– Freddie Mercury, 1977

Nagrywaliśmy ten utwór, aż taśma nie stała się przezroczysta. Dosłownie!

– Roger Taylor, 1977

Długi, sześciominutowy kawałek, nad którym spędziliśmy wieki podczas prób, nie jest to łatwy kawałek, zapewniam.

– John Deacon, 1974

To był dla nas wielki krok, w tamtych czasach nikt nie robił takich rzeczy.

– Brian May, 1977

Jego [Freddiego] piosenki mówią same za siebie: Lily of the Valley, Killer Queen, Bohemian Rhapsody, The March of the Black Queen, We Are the Champions, The Miracle, Play the Game i wiele innych, wszystkie mają najwspanialsze odcienie emocji wśród śmiałych pociągnięć. Freddie nigdy nie chciał dyskutować o swoich tekstach: „Powinny mówić same za siebie” było jego lakonicznym spławieniem. Jednak wyobraźnia w tych tekstach połączona z magicznym poczuciem melodii i talent do zwinnego prześlizgiwania się między tonacjami sprawiły, że stał się jednym z najoryginalniejszych kompozytorów naszych czasów.

– Brian May, 1998

Freddiego nie ma już wśród nas, więc pewnie nigdy nie dowiemy się o czym tak naprawdę jest Black Queen.

– Brian May, 2003

Jest bardzo mało dokumentacji dotyczącej nagrywania tego utworu, Freddie nigdy też nie wspomniał o tym podczas wywiadu. W archiwum jest minimalna ilość odrzutów, a wiele wczesnych podejść zostało, jak większość w tamtych czasach, nadpisanych, żeby zaoszczędzić taśmę i pieniądze. Wydaje się, że utwór pozostał niezauważony, w przeciwieństwie do innych na Queen II.

– Greg Brooks, archiwista Queen, 2002

  • Funny How Love Is – Zwieńczenie wiązanki z czarnej strony, utwór napisany przez Freddiego w studiu oraz wyprodukowany przez Robina Cable’a przy wykorzystaniu techniki „ściany dźwięku„. Ta lekka ballada pojawiła się także na re-edycji singla Seven Seas of Rhye z 1988 r., gdzie występuje samodzielnie, w związku z czym posiada własny, fortepianowo-gitarowy wstęp (na albumie utwór przechodzi płynnie z The March of the Black Queen). Ze zrozumiałych względów, piosenki nigdy nie grano na żywo. Instrumenty: Jak wynika z zaprezentowanego na zlocie oficjalnego fanklubu materiału (podejścia piątego do utworu), wszyscy czterej muzycy stworzyli backing track, złożony z fortepianu Bechsteina, basu Fender Precision, perkusji Ludwig oraz gitary akustycznej Martin. Następnie Brian zagrał na Red Special, głównie zapełniając luki oraz tu i ówdzie grając skalę. Podejrzewa się, że efekt perkusji kopiującej linię gitary akustycznej uzyskano umieszczając kartkę papieru między gryfem a strunami. Wokal: Główny wokal należy do Freddiego, który od czasu do czasu tworzy harmonie z samym sobą. Z kolei chór składa się z sopranu (Roger), altu (Freddie) oraz barytonu (Brian).

Bardzo studyjny utwór, w tamtym czasie czuliśmy, że to był jedyny numer, którego nie uda nam się przenieść na scenę.

– John Deacon, 1974

W tej piosence jest więcej, niż wydaje się na pierwszy rzut oka czy też ucha; ledwie słyszalne gitary tam, gdzie w zasadzie powinien być wokal oraz równie nieuchwytna linia basu. W archiwum ten utwór także jest niemal niereprezentowany. Kilka fragmentów, które przetrwały nie oferuje niczego ciekawego i pozostaje we wszelkich aspektach zbliżone do wersji z albumu.

– Greg Brooks, archiwista Queen, 2002

  • Seven Seas of Rhye – pierwszy hit zespołu, który Freddie napisał do połowy podczas sesji do pierwszego albumu (tam pojawił się w wersji instrumentalnej), a ukończył na Queen II. Kompozycję wieńczy fragment I Do Like to be Beside the Seaside – brytyjskiej piosenki autorstwa Johna A. Glover-Kinda z 1907 r., spopularyzowanej w 1909 r. przez Marka Sheridana [POSŁUCHAJ]. Instrumenty: Podkład w postaci perkusji Ludwig (Roger), gitary basowej Fender Precision (John) oraz fortepianu Bechstein (Freddie) wzbogacono o tamburyn (najprawdopodobniej Roger) oraz Red Special – podwojoną sekcję rytmiczną oraz trzyczęściowe wypełniacze, grające zarówno w harmonii, jak i osobno. W I Do Like to be Beside the Seaside wykorzystano stylofon, na którym zagrał Roy Thomas Baker. Wokal: Główny wokal należy do Freddiego (miejscami podwojony), z kolei chórki do Roger (najwyższy głos), Freddie (środkowy) oraz Brian (najniższe rejestry). W I Do Like to be Beside the Seaside jedynym rozpoznawalnym głosem jest ten należący do Mercury’ego, prawdopodobnie chóralny śpiew należy do całego zespołu, ekipy i przyjaciół Queen.

Po prostu jesteśmy inni. Robimy rzeczy w stylu niepodobnym do nikogo. Jednak nie osiągnęliśmy tego dlatego, że jest inne; to się po prostu stało. Jeśli jutro balet nagle stanie się modny albo jazz przeżyje nową falę popularności, my się nie zmienimy. Będziemy grać to samo, bo w to właśnie wierzymy. Kiedy Seven Seas of Rhye stało się hitem, wszyscy nagle stwierdzili, że otworzyło dla nas rynek, zostańmy przy tym. Nie chcemy tego.

– Freddie Mercury, 1975

Nie myślę o naszych singlach, jako o z marszu komercyjnych rzeczach. Na przykład, kiedy Seven Seas of Rhye stało się hitem, byłem bardzo zaskoczony. Jego zadaniem było przyciągnięcie uwagi do albumu. Myślałem, że Keep Yourself Alive było o wiele bardziej komercyjne.

– Roger Taylor, 1975

Wydaje mi się, że Freddie napisał do połowy tę piosenkę i uznaliśmy to za niezłe outro naszego pierwszego albumu, z pomysłem by zacząć drugi album tym [dokończonym] utworem.

– Roger Taylor, BBC Radio One, 24.12.1977 r.

To był chyba nasz pierwszy hit w tym kraju. Nigdy nie rozumiałem słowa z tej piosenki i myślę, że Freddie również, ale była to swego rodzaju poza, ale to dobry utwór. 

– Roger Taylor, BBC Radio Two, 6.11.1999 r.

  • See What a Fool I’ve Been – utwór zainspirowany piosenką The Way I Feel Sonny’ego Browna, Terry’ego McGhee i Big Billa Broonzy’ego [POSŁUCHAJ], którą Brian kiedyś usłyszał w telewizji, a następnie starał się odtworzyć. Trochę zapamiętał, trochę (zwłaszcza słowa) wymyślił i tak oto powstało See What a Fool I’ve Been. Znane są dwie wersje tego utworu, pierwszą nagrano 25 lipca 1973 r. w Langham I Studio, na potrzeby BBC, drugą wersję zarejestrowano miesiąc później i trafiła ona na stronę B singla Seven Seas of Rhye w lutym 1974 r. (obie wersje ukazały się na bonusowym EP w 2011 r., przy okazji reedycji Queen II). Instrumenty: Jak na standardy Queen II jest dość prosto – perkusja Ludwig, bas Fender Precision i dwie ścieżki Red Special. Nic więcej. Wokal: Również niewiele informacji – jedna jedyna ścieżka wokalna, należąca do Freddiego. Wersja BBC jest bardziej w stylu Mercury’ego, ta z singla wygląda bardziej na próbę imitacji Roberta Planta.

Ten utwór pozostaje przez lata zagadką także dla mnie. Jest oparty na starym bluesowym numerze. Kiedy chciałem w tamtym czasie ustalić oryginalnego twórcę, a potem kilka lat później, to miałem zaćmienie. Pamiętam, że uszłyszałem go w programie telewizyjnym w wykonaniu, jak sądzę, Muddy’ego Watersa. Podczas sesji Queen pamiętałem to, co udało mi się zapamiętać, a resztę wymyśliłem. Zwłaszcza większość słów.

– Brian May, brianmay.com, ?

To było trochę poza naszym głównym nurtem. Całkiem nieźle reprezentowało nas na scenie we wczesnych dniach, gdy robiliśmy bluesowe rzeczy, co sprawiało nam wiele radości. Od samego początku wiedzieliśmy, jaki będzie nasz kierunek, pomimo ciągłych sporów. Zawsze maksymalnie eksperymentowaliśmy i rzeczy w stylu See What a Fool niespecjalnie do tego pasowały. W zasadzie to była to adaptacja istniejącego bluesowego standardu – zapytacie którego, ale ja nie mam pojęcia! Usłyszałem go w transmisji telewizyjnej. To była jedna z tych rzeczy, gdzie… Pamiętam jak słyszałem, że The Beatles usłyszali Apache w radiu i chcieli zrobić własną wersję, ale nie zapamiętali utworu zbyt dobrze, więc napisali instrumentalny kawałek, który stał się Cry For a Shadow. To było coś w tym stylu. Usłyszałem utwór w programie telewizyjnym i zapamiętałem może 1/3 i potem stworzyłem coś, co w moim umyśle brzmiało tak samo. Nie wiem jak mi poszło, bo nadal nie znalazłem oryginału! To zabawne. Nawet kilka tygodni temu próbowaliśmy dociec, kto jest oryginalnym autorem. Chciałbym się dowiedzieć, bo chciałbym zapłacić facetowi!*

– Brian May, 2001

Jestem na 99% pewny, że to stary utwór Sonny’ego Terry i Browniego McGhee, wybrany dlatego, że gram na harmonijce podobnie jak Sonny Terry. Nie sądzę, żeby słowa zostały celowo zmienione – stało się tak zapewne dlatego, że ich nie znałem.

– Tim Staffell, 2000

*Ostatecznie Brian na swojej stronie obwieścił, że inspiracji do See What a Fool I’ve Been należy szukać w utworze The Way I Feel Sonny’ego Terry, Browniego McGhee i Big Billa Broonzy’ego.

PERSONEL

Muzycy:

  • Freddie Mercury – wokal, fortepian, klawesyn w The Fairy Feller’s Master-Stroke
  • Brian May – gitary, wokal wspomagający, fortepian w Father to Son, wokal w Some Day, One Day, dzwony w The March of the Black Queen
  • John Deacon – gitara basowa, gitara akustyczna w Father to Son
  • Roger Meddows-Taylor – perkusja, instrumenty perkusyjne, wokal wspomagający, marimba i wokal w The Loser in the End
  • Roy Thomas Baker – wirtuozerskie kastaniety w The Fairy Feller’s Master-Stroke

Produkcja: Queen i Roy Thomas Baker. Nevermore i Funny How Love Is wyprodukowane przez Queen i Robina Geoffreya Cable’a. The March of the Black Queen wyprodukowane przez Queen, Roya Thomasa Bakera i Robina Geoffreya Cable’a.

NOTOWANIA

Album ukazał się w marcu 1974 r. – z pewnym opóźnieniem, spowodowanym m.in. przez błąd w druku okładki – i pomimo negatywnych recenzji dotarł do 5 miejsca brytyjskich list przebojów, gdzie utrzymał się 11 tygodni, z czego 4 tygodnie w pierwszej dziesiątce. Na brytyjskich listach Queen II pojawiał się jeszcze trzykrotnie – 9 listopada 1974 r. (na 3 tygodnie z maksymalną 30 pozycją), 22 lutego 1975 r. (2 tygodnie, najwyżej docierając do 40 miejsca) oraz 17 stycznia 1976 r. (13 tygodni na listach, najwyżej lądując na 23 pozycji).

W USA Queen II pojawił się w notowaniach 11 maja 1974 r., gdzie pozostał przez 13 tygodni, wspinając się maksymalnie na 49 miejsce.

W Kanadzie krążek dotarł do 40 pozycji, zaś w Norwegii uplasował się maksymalnie na 19 miejscu.

SINGLE

Brytyjski singiel Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com
Brytyjski singiel Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com

Seven Seas of Rhye 

  • Pierwsze wydanie: 25 lutego 1974 r. w Wielkiej Brytanii
  • Strona B: See What a Fool I’ve Been
  • Produkcja: Queen i Roy Thomas Baker
  • Pozycja na listach: 10 (maksymalna)
  • Ogółem na listach: 10 tygodni
  • Wydanie japońskie:
    • strona B: The Loser in the End
    • Produkcja: Queen i Roy Thomas Baker
  • Reedycja CD: 1988 (UK)

1. Seven Seas of Rhye
2. See What a Fool I’ve Been
3. Funny How Love Is (single edit)

– Produkcja: Queen i Roy Thomas Baker (utwory 1-2); Queen i Robin Geoffrey Cable (utwór 3)

WE WŁASNYCH SŁOWACH

Weźmy wokale, ponieważ są moją mocną stroną – zwłaszcza harmonie i tego typu rzeczy. Na Queen II wpadliśmy w szał.

– Freddie Mercury, Sounds, styczeń ’76

Holenderska okładka singla Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com
Holenderska okładka singla Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com

[o koncepcie białej i czarnej strony] Cóż… to koncept, który przyszedł nam wtedy do głowy… nie ma szczególnego znaczenia. Niemniej jednak fascynowały nas rzeczy tego typu… garderoba, której używaliśmy w tamtym czasie uwidacznia to doskonale…

– Freddie Mercury, Conecte, październik ’81

Pamiętam, co krytycy mówili o Queen II. Wygląda na to, że wszyscy zaczynają nas lubić… bardzo. Queen II to nadal jeden z moich ulubionych albumów Queen, na pewno najbardziej śmiały.

– Brian May, Circus, kwiecień ’76, s. 59

W brzmieniu Queen II można prawdopodobnie odnaleźć gdzieś Led Zeppelin i The Who, gdyż były to jedne z naszych ulubionych zespołów, jednak to, co chcemy robić inaczej niż którakolwiek z tych grup, to wielowarstwowość brzmienia. Gitara w The Who bazuje na otwartych akordach… nasze brzmienie opiera się bardziej na przesterowanym dźwięku gitary… Poza tym chciałem zbudować teksturę za główną melodią. Chcieliśmy wykorzystać techniki studyjne do nowych dla zespołów rockowych granic – spełniliśmy nasze marzenia, ponieważ nie mieliśmy na to szansy na naszym pierwszym albumie.

– Brian May, BBC Radio 1983

Japońska okładka singla Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com
Japońska okładka singla Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com

Większość utworów na tym albumie jest – pod względem jakości komponowania i aranżacji – równa wszystkiemu co do tej pory zrobiliśmy. Generalnie album ten sprzedał się gorzej od niemal wszystkiego co stworzyliśmy. Myślę, że jeśli chodzi o jakość, to chciałbym, żebyście słuchali Queen II. To był świetny moment, gdy wkraczaliśmy na pozycję, z której mieliśmy realną kontrolę nad tym, co robimy. Myślę, że sięgnąłbym po ten album.

– Brian May, Guitar for the Practicing Musician, wrzesień ’93

Jednym z moich osobistych faworytów zawsze będzie Queen II, ponieważ wtedy był to olbrzymi skok… największy pojedynczy skok, który kiedykolwiek wykonaliśmy. Nagle byliśmy władni wykorzystać moc i umiejętności, których się nauczyliśmy oraz mogliśmy skorzystać z większej ilości pieniędzy i czasu, by wcielić wszystko w życie.

Wszystkie harmonie gitarowe i wokalne oraz orkiestracje zaczęły nabierać kształtu na Queen II. Nie odniosło wielkiego sukcesu pod względem sprzedaży, gdyż było zbyt rozbudowane i trudne do przeforsowania, dlatego Sheer Heart Attack był bardzo prosty. Wiele osób uważa ten album jako rodzaj rocka wokół którego wszystko jest budowane, myślę, że dlatego, iż dość zgrabnie oddaje ducha rock and rolla.

(…) Wszystko, co zapoczątkowaliśmy na Queen II, zaowocowało na A Night at the Opera.

– Brian May, Record Collector, styczeń ’09, s. 66

Francuska okładka singla Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com
Francuska okładka singla Seven Seas of Rhye; fot.: queenpedia.com

Mając na uwadze obelgi, którymi byliśmy ostatnio obrzucani, dziwię się, że nowy album poradził sobie tak dobrze. Myślę, że to dlatego, że publiczność lubi zespół… Mieliśmy tak wiele problemów z tym albumem, pewnie zbyt dużo, ale gdy go skończyliśmy czuliśmy dumę. Natychmiast otrzymał złe recenzje, więc zabrałem go do domu, żeby jeszcze raz posłuchać i pomyślałem „Chryste, czy oni mają rację?” Jednak po przesłuchaniu go kilka tygodni później, nadal mi się podoba. Myślę, że jest świetny. Tego będziemy się trzymać.

– Roger Taylor, Queen Street, 1974

Nie znosiłem tytułu drugiego albumu, Queen II, to było takie niekreatywne.

– Roger Taylor, Record Mirror, maj ’75

Tak, właśnie skończyliśmy nasz drugi album, który nosi tytuł Queen 2. Brzmi strasznie nudno, ale nie mogliśmy wpaść na tytuł, który by wszystkim odpowiadał.

– John Deacon, 1973

Queen II jest dobrym albumem, podobnie jak pozostałe, ze względu na czas jaki włożyliśmy w jego produkcję. Zrobiliśmy te wszystkie gitarowe nakładki, gitary akustyczne, dzwony, mnóstwo fortepianu, innymi słowy – wszystko! Bierzemy udział we wszystkich miksach, nie zostawiamy tego producentowi. Nawet po wszystkich miksach spędziliśmy jeszcze dwa tygodnie w Trident, podczas, gdy album był przygotowywany.

– John Deacon, 1974

Najważniejszą rzeczą dla mnie był fakt, że Queen II dostał się na listy przebojów – było to satysfakcjonujące, tym bardziej, że pierwsza płyta nie poradziła sobie najlepiej. Miło widzieć, że ktoś dostrzega twoją pracę, chociaż zwykle się tym nieszczególnie przejmuję. Roger ma tendencję do przejmowania się tą stroną naszej działalności.

– John Deacon, Music Star, sierpień ’74

RECENZJE Z EPOKI

Okładka japońskiej reedycji singla Seven Seas of Rhye, 1991 r.; fot.: queenpedia.com
Okładka japońskiej reedycji singla Seven Seas of Rhye, 1991 r.; fot.: queenpedia.com

Queen jest dość utalentowanym zespołem, który niemądrze wybrał swoje wzory do naśladowania. Na „Czarnej Stronie” kierują się w lirycznie mętny bajkowy świat, któremu brak dowcipu czy wyrafinowania Genesis. Ponadto przywłaszczyli sobie najbardziej irytujące elementy stylu Yes – teatralne wokale, nagłe i bezcelowe zawiłości kompozycyjne oraz brak melodii. „Biała Strona” wykazuje pewną poprawę, zawiera wiele tych samych mętnych tendencji, jednak na ratunek przychodzą odpowiednio użyte power chordy oraz raczej ładne kawałki. Jednak album i tak pozostaje brodzącym i niemiłosiernie nieoryginalnym.

– Ken Barnes, Rolling Stone 20.06.1974 r. (nr 163)

Niezależnie od tego jak bardzo rozczarowujący jest Ridin’ The Storm Out (R.E.O. Speedwagon), Queen II, drugie wydawnictwo angielskich glam-rockerów, jest jeszcze bardziej przygnębiające. Trudno uwierzyć, że to przeprodukowane monstrum naprawdę nagrał ten sam zespół, który wyprodukował Queen, oryginalny ładunek dynamitu, który nieoczekiwanie eksplodował przed niczego niespodziewającymi się fanami heavy metalu po obu stronach Atlantyku. Po prostu, muzyka brzmi tak, jakby wepchnięto ją do komputera, a następnie wypluto w formie zbioru wymęczonych, mało oryginalnych muzycznych frazesów. Jest coś takiego, jak zbyt dalekie dążenie do technicznej perfekcji, gdzie ryzykuje się poświęcenie energii i witalności, tak potrzebnej, by muzyka mogła w jakikolwiek sposób oddziaływać.

Jest tam kilka przyjemnych kawałków, zwłaszcza na Stronie Czarnej, która otwiera przeprodukowany, ale nadal zapierający dech w piersiach Ogre Battle. Niestety, większość zduplikowanych wokali, rozłożonych na niezliczonych ścieżkach instrumentalnych, nie dodaje niczego znaczącego. Captain Beyond próbował tego na swoim debiucie, jednak Queen na swoim poprzednim krążku skłonił się ku szkole art-rocka Yes przyćmiewającej małe wypady w stronę heavy metalu w stylu Led Zeppelin-Black Sabbath, co działało bardzo dobrze. Nie tracę wiary w Queen, który wciąż posiada środki do stworzenia kolejnego albumu tak dobrego jak pierwszy. Ten niestety takim nie jest.

– Winnipeg Free Press, Kanada, 8.06.1974 r.

CIEKAWOSTKI

  • Początkowo album miał nosić tytuł Over the Top (pl. „ponad miarę”), co miało odzwierciedlać bogactwo i rozmaitość aranżacji zawartych na krążku. Ostatecznie z tego zrezygnowano i płyta otrzymała – zdaniem Taylora – mało ambitną nazwę Queen II.
  • Podobno John musiał usilnie nalegać na to, by jego nazwisko pojawiło się tym razem we właściwej formie, a nie jako Deacon John. Udało się, choć nie do końca – pierwsze tłoczenia albumu zawierały na okładce niesławne Deacon John. Zespół musiał się wykłócać o dokonanie stosownej poprawki.
  • Podobno odręcznie napisany przez Rogera tekst do The Loser in the End nieomal trafił do niszczarki w 2004 r. Obecnie jest to najstarszy odręcznie napisany tekst znajdujący się w archiwum zespołu.
  • Utwór Brighton Rock miał trafić na Queen II, jednak nie został w porę ukończony. W rezultacie otworzył kolejny album – Sheer Heart Attack.
  • Fragment I Do Like to be Beside the Seaside, wieńczący Seven Seas of Rhye, został przemycony także do kompozycji Brighton Rock, otwierającej Sheer Heart Attack. Drobny fragment został wygwizdany podczas wstępu utworu.
  • Wydanie albumu zbiegło się z kryzysem naftowym, co powodowało swoistą „reglamentację” energii. W rezultacie wydanie Queen II opóźniło się.
  • The Fairy Feller’s Master-Stroke zostało zainspirowane obrazem dziewiętnastowiecznego artysty Richarda Dadda, o tym samym tytule.

    Freddie Mercury, 1974 r.; fot.: Johnny Dewe Matthews
    Freddie Mercury, 1974 r.; fot.: Johnny Dewe Matthews
  • Queen II to ulubiony album Briana (oczywiście biorąc pod uwagę albumy Queen).
  • Chris „Crystal” Taylor, techniczny Rogera, wspomniał kiedyś, że Funny How Love Is jest jego ulubionym utworem z Queen II.
  • Axl Rose (Guns N’ Roses) i Billy Corgan (Smashing Pumpkins) uważają Queen II za najlepszy album w karierze zespołu. Wielkimi fanami krążka są także Gary Cherone i Nuno Bettencourt z Extreme oraz Steve Vai.

Queen II to zarówno mój, jak i Gary’ego [Cherone] ulubiony album na świecie. Spotkaliśmy się z powodu tego krążka: byliśmy w klubie; Obaj byliśmy w zespołach. Nikt, kogo wcześniej spotkałem, lubił Queen II tak bardzo jak ja. Nigdy nie spotkałem nikogo z mojej grupy wiekowej, kto by w ogóle o nim wspominał. Zatem Gary i ja zaczęliśmy grać razem – nasza miłość do Queen nas połączyła. Nawet nadmieniliśmy na płycie, że Queen są dla nas nadal mistrzami. Queen II wyprzedził swoje czasy – zwłaszcza twoje [Briana] brzmienie gitary. Nawet muzycy, których postrzegamy jako heavy metalowych nie byli nawet bliscy ciepła twojego brzmienia. To bardzo rurowy dźwięk, niczym nie przypominający fuzz [ostry przester, stosowany zwłaszcza przez Hendrixa, obecnie raczej nieużywany]. 

– Nuno Bettencourt, Extreme, Guitar World, sierpień ’91

Nie wydaje mi się, żeby geniusz gry Briana Maya był wystarczająco podkreślany, w tym sensie, że jest przytłaczany przez samą muzykę. Album Queen II był jednym z tych kluczowych momentów, który wbił mnie w ścianę. 

– Steve Vai, Guitar World, marzec ’10

Opracował: mike

ornament

Kopalnia wiedzy na temat dyskografii Queen (i nie tylko!): queenpedia.com; sebastian.queenconcerts.com (niestety już tylko wersja archiwalna); P. Sutcliffe, „Queen: Ilustrowana Historia Królowej Rocka”; G. Purvis, „QUEEN – Dzieła Zebrane”;

Jeden komentarz

  1. Masa pracy włożona w cały ten opis. bardzo przyjemnie się czyta 🙂 wypowiedzi Johna – perełki recenzji!! 😀

Dodaj komentarz