Recenzja: The Freddie Mercury Tribute Concert (1992)

freddie-mercury-tribute-concert-1992-2

The Freddie Mercury Tribute Concert odbył się 20 kwietnia 1992 roku na stadionie Wembley. Był  to hołd złożony Freddiemu Mercury, który zmarł na AIDS 24 listopada 1991 roku. Show było wielkim przedsięwzięciem, bowiem na jednej scenie zebrała się muzyczna śmietanka –  Metallica, U2, Guns N’ Roses, David Bowie, Annie Lennox, Liza Minnelli, Seal, Elton John, Tony Iommi, Robert Plant, Paul Young, George Michael i wielu innych świetnych artystów. Sprzedano 72 tysiące biletów, stadion był wypełniony po brzegi. Ilu widzów obejrzało transmisję tego koncertu? Szacuje się, że 2 miliony. Aż strach pomyśleć jak wielka była to rzesza fanów.

W pierwszej części koncertu gwiazdy rocka grały bez muzyków Queen (oprócz Def Leppard w utworze Now I’m Here) i wykonali oni głównie swoje hity. Usłyszeliśmy więc ’’Enter Sandman”, „Sad But True” oraz „Nothing Else Matters” w wykonaniu Metalliki. Guns N’ Roses zagrali ‘’Paradise City”, intro do „Only Women Bleed” (Alice Cooper) oraz oczywiście „Knockin’ On Heaven’s Door”. Świetnie wystąpił zespół Extreme, który wykonał wiązankę piosenek – „Queen Medley”, „Love Of My Life” oraz „More Than Words”. Swoje hity zaprezentowali również Bob Geldof („Too Late God”), Spinal Tap (The Majesty of Rock), U2 („Until The End Of The World” – transmitowany na żywo z koncertu w Waszyngtonie), Elizabeth Taylor (Speech) oraz wspomniany wcześniej Def Leppard („Animal”, „Let’s Get Rocked”).

PlantW drugiej części koncertu grali już muzycy Queen, zaś wokalnie wspierali ich liczne sławy. I właśnie w tej części koncertu mogliśmy się przekonać jak trudne do wykonania są partie wokalne Freddiego. Większość  śpiewaków niestety nie dała sobie radę z piosenkami. Roger Daltrey nie za bardzo poradził sobie z „I Want It All’’, zaś Zucchero w ’’Las Palabras De Amor’’ również się nie popisał. Tego wieczoru natomiast całkiem nieźle zaprezentował się James Hetfield w zwariowanej piosence ,,Stone Cold Crazy’’.  Robertowi Plantowi przypadły nieudany w jego wykonaniu  utwór ‘’Innuendo” i  „Thank You” (intro), które to śpiewał dosyć ‘’uduchowionym’’ głosem. Dziwnie brzmiał w jego wersji kawałek ,,Crazy Little Thing Called Love’’. Plant zagubił gdzieś tą lekkość i figlarność tej piosenki. Wzruszającym momentem natomiast było wykonanie przez Briana Maya piosenki ,,Too Much Love Will Kill You’’ (debiut utworu na żywo). Brian ściskał głos, podejrzewam ze wzruszenia, w końcu ten utwór dosyć dobrze oddaje to, co się stało z Freddiem.

Niestety Paul Young wykonujący ,,Radio Gaga’’, ani Seal w ,,Who Wants To Live Forever’’ nie popisali się swoim wykonaniem. Young ledwo wyciągał wysokie dźwięki, zaś specyficzny głos Seala nie pasował do tej kompozycji, w której lepiej brzmiałby dźwięczny głos. Niestety również Lisa Stansfield w wałkach i z odkurzaczem nie zdołała podołać piosence ,,I Want To Break Free’’. O niebo lepiej zaprezentował się za to ekscentryczny duet Lennox & Bowie w piosence ‘’Under Pressure’’. Silne głosy w tej równie mocnej kompozycji brzmiały po prostu błogo. Annie wyciągała wysokie tony aż miło, a Bowie nie pozostawał jej dłużny. Następnie mamy ‘’Heroes’’ i ‘’All The Young Dudes’’ – kompozycje Bowiego, które muzyk wykonał wraz z Mickiem Ronsonem i innymi muzycznymi gośćmi. To było coś!

MercuryShow wszystkim skradł George Michael. Jaka szkoda, że nie doszło później do współpracy Queen z Michaelem, bo to byłaby zdecydowanie najlepsza odsłona formuły Queen+. Wokalista wykonał tego wieczora ‘’ ’39’’, ‘’These are the Days of Our Lives’’ wraz z Lisą oraz ‘’Somebody To Love’’. George wczuł się w klimat tych utworów i wniósł w nie nową energię. Przede wszystkim czuć było luz, czego niestety zabrakło innym artystom, którzy nie podołali repertuarowi. George swoją charyzmą na pewno porwał tłum, z resztą publiczność darła się w niebogłosy przez cały koncert. To było coś niesamowitego, gdy cały stadion jednym chórem wyśpiewywał swoje ulubione piosenki.

Choć Elton John jest świetnym wokalistą, ‘’Bohemian Rhapsody’’ oraz ‘’The Show Must Go On’’ nie zabrzmiało najlepiej w jego wykonaniu. Są to diabelsko trudne piosenki, przy których naprawdę trzeba się wysilić, by podołać wszystkich skokom na pięciolinii. Dlatego też w ‘’Bohemian Rhapsody’’ Elton zmieniał linię melodyczną, co mało mu pomagało, bowiem tłum go i tak zagłuszał. Poza tym, duet ,,elegancki John + dzikus Axl Rose’’ w tym utworze to zdecydowanie zły wybór. Za to piosenka ‘’The Show must go on’’, choć średnio wyśpiewana przez Eltona, w kontekście całego tego muzycznego przedsięwzięcia nabrała metaforycznego znaczenia – Freddie pozostawił po sobie wielką spuściznę, przez co show królowej dalej trwa.

91m8S27Sm2L._SL1500_Niestety Axl Rose nie sprawdził się również w ‘’We Will Rock You’’, bowiem ciężko było zrozumieć w ogóle co ten zwariowany facet śpiewa. Sztywno zabrzmiał hymn ,,We are the Champions’’ w wykonaniu diwy Freddiego, czyli Liza Minelli. Wszyscy artyści wyszli na scenę pod koniec piosenki, był to wzruszający widok, gdy na jednej scenie stanęli przyjaciele oddający hołd swojemu kumplowi. The Freddie Mercury Tribute Concert ukazał ile wigoru i werwy mieli w sobie członkowie Queen na początku lat 90’. Gdyby Freddie żył, Queen wydałoby zapewne jeszcze parę dobrych płyt z zupełnie nowym materiałem z Mercury na wokalu. Bardzo trudny repertuar Queen przewyższył możliwości wokalne większości gwiazd, które tamtego wieczora wystąpiły na stadionie. Dzięki temu jeszcze bardziej utwierdziła się i tak już wysoka pozycja wokalisty Queen, który wyczyniał na scenie cuda i potrafił przez kilka godzin czarować głosem i zachwycać publiczność swoim show. Podczas The Freddie Mercury Tribute Concert nikt nie zdołał pokonać mistrza.

,,Do widzenia Freddie, będziemy tęsknić za tobą’’ – padło ze sceny pod koniec koncertu. Dzisiaj mija 23 rocznica śmierci Mercury’ego, a fanów Queen nie ubywa. Całe szczęście legenda Queen nadal żyje, przedstawienie trwa dalej. Zespół obecnie przygotowuje się do europejskiej trasy koncertowej z Adamem Lambertem. Queen+ to tylko namiastka tego rockowego giganta, który swoje lata świetności ma niestety za sobą. Czy ktoś zdoła kiedykolwiek zastąpić Freddiego? Nie, przecież królowa jest tylko jedna!

Aleksandra Degórska

http://allyouneedismusic.blog.pl/

ornament

3 komentarze

  1. Tak nie to żeby coś, ale jak się pisze taką recenzję na stroną ogólnopolską, ba światową to się nie robi błędów, ortograficznych i co najważniejsze rzeczowych. Bójcie się Freda ludzie…

Dodaj komentarz